Jesteśmy w drugiej połowie maja, pogoda nam dopisuje, wielu z nas pracuje z domu lub ma przymusową przerwę w pracy, więc korzystamy ze słońca, spacerujemy, nasze dzieci się bawią na świeżym powietrzu. Opowiem dziś zatem o słońcu i właściwym z niego korzystaniu.
Zaczniemy od poranka. Po przebudzeniu, najlepiej do pól godziny po opuszczeniu ukochanego lóżka należy wystawić nasze oczy na działanie promieni słonecznych i to najlepiej w polaczeniu w wysiłkiem fizycznym. Dlaczego?
Z dwóch powodów: poranna rutyna ćwiczeń czy przebieżka na czczo pozwoli wykorzystać wolne kwasy tłuszczowe – zamiast glikogenu uwalnianego z mięśni – które to kwasy tłuszczowe zbierają się w naszej krwi po nocy, więc czerpanie z nich energii przyspiesza proces odchudzania. Ćwiczenia warto zrobić w ogrodzie zamiast w domu czy też na balkonie albo po prostu się przebiec.
Słońce niweluje poziom melatoniny w naszym ciele, co pozwala się nam całkowicie przebudzić i w dobrym nastroju wystartować w nowy dzień. Melatoninę zachowujemy na wieczór, gdyż jest nam potrzebna, aby zapaść bez problemu w zdrowy sen. Warto również dodać, że im więcej czasu w ciągu dnia spędzamy na słońcu, tym więcej melatoniny produkujemy w nocy, żeby zapewnić sobie regenerujący i uzdrawiający wypoczynek.
A jak korzystać ze słoneczka w ciągu dnia i dlaczego jest to takie ważne?
Oprócz oczywistej poprawy nastroju i wzmocnienia chęci do życia i aktywności słońce powoduje na naszej skórze produkcje witaminy D3. O niesamowitych zdrowotnych benefitach tej witaminy wspominałam niejednokrotnie i tylko przypomnę, że odpowiedni jej poziom – przynajmniej 60 nanogramów na mililitr – oprócz kości i zębów wzmacnia między innymi nasza odporność, zwłaszcza na infekcje górnych dróg oddechowych, działa na ekspresje setek różnych genów oraz obniża ryzyko zachorowań na nowotwory i choroby autoimmunologiczne.
Jak zapewnić optymalną produkcję witaminy D3?
Wbrew pozorom powinniśmy wystawiać się na działanie słońca w godzinach południowych. W zimie oczywiście, nie mamy możliwości, zwłaszcza w Irlandii, odpowiedniej ekspozycji na promienie słoneczne, by tę witaminę syntetyzować w naszej skórze. Ale wraz z wiosną słońce pojawia się na horyzoncie coraz wyżej i wyżej i to powoduje, że odpowiednie promieniowanie UVB przedziera się przez atmosferę i dociera do naszej skóry. Zatem najodpowiedniejsza pora na wystawienie naszych twarzy i ramion, a nawet jeszcze korzystniej, pleców i brzuszków, jeśli temperatura na to pozwoli, to czas między 11-tą rano a 2-gą popołudniu. Oczywiście ten okres może być krótszy, to zależy w którym momencie wiosny lub lata jesteśmy. W praktyczny sposób można to ocenić patrząc na długość naszego cienia – jeśli jest krótszy niż nasz wzrost to jest to dobra pora na kąpiel słoneczną przez 15 do 20 minut, najlepiej w kostiumie do opalania lub eksponując jak najwięcej ramion, pleców, dekoltów i umięśnionych klatek piersiowych. Taka ekspozycja pozwoli na dzienną dawkę witaminy D3 w wysokości nawet 20 tysięcy jednostek, zdecydowanie więcej niż się nam zaleca oficjalnie w ramach suplementacji. Innym wskaźnikiem czasu, który jest potrzebny dla nas do produkcji wystarczającej ilości witaminy D3 dziennie bez narażania się na uboczne skutki promieniowania UVB, które może tak jak i UVA nas opalać, jest długość ekspozycji na słonce bez zaczerwienienia skóry. Jeśli utrzymuje się ono przez dobę to znaczy, że przesadziliśmy z wystawianiem się do słońca i trzeba ten czas skrócić nieco by zaliczyć dzienna dawkę słonecznej witaminy. Czas pożytecznej ekspozycji na promieniowanie UVB jest zależny od naszej naturalnej pigmentacji skóry. Im jest ciemniejsza, czyli więcej w niej chroniącego przed zaczerwienieniem pigmentu, tym dłużej trzeba się wystawić na słoneczko by wyprodukować witaminę D3 w skórze. Dlatego ludzie o ciemnej skórze są przystosowani do terenów najbardziej na naszej planecie nasłonecznionych, ale też przebywanie w innych szerokościach geograficznych, z daleka od równika, im nie służy. Stąd na przykład wysoki procent ludności czarnoskórej w Ameryce Północnej ma niedobory witaminy D3.
Rano i popołudniu dominuje promieniowanie UVA, które jest de facto szkodliwe dla naszej skóry. Ale o tym za chwilę. Pozostańmy jeszcze na moment przy godzinach południowy. Aby wyprodukować wystarczającą dzienną dawkę tej tak cennej witaminy, która tak naprawdę jest hormonem (witamina to nazwa zwyczajowa, historyczna), należy wystawić się na działanie słoneczka w godzinach południowych bez nakładania na skórę żadnego filtra promieni UV, niezależnie czy jest to filtr SPF 25, 30, 40 czy 50+. W rzeczywistości wszystkie one blokują prawie całkowicie potrzebne do wytworzenia witaminy D3 promieniowanie UVB. Dlatego filtry nakładamy po tych 15-20 minutach ekspozycji. Inaczej wystawianie się do słonka oprócz opalenizny nic nam nie da. Jest to niezmiernie ważne, gdyż chcemy sobie zapewnić odpowiedni poziom witaminy D3 we krwi na miesiące zimowe, żeby nas chroniła przed przeziębieniami, pod warunkiem oczywiście, że pławiliśmy się w słoniku przez cale lato codziennie. Oczywiście w zimie w naszym irlandzkim klimacie spędzone uprzednio 2 tygodnie wakacji nad morzem śródziemnym nie wystarczą i potrzebna jest suplementacja. Pamiętajmy, że witamina D3 jest magazynowana w tkance tłuszczowej i stopniowo wydzielana przez kilka następnych dni. Również należy zwrócić uwagę na fakt, że witamina D3 wyprodukowana dzięki słońcu jest bardziej trwała (ma dłuższy okres połowicznego rozkładu) niż ta pobierana w suplementacji. Witamina D3 ze słońca utrzymuje się we krwi 2 lub nawet 3 krotnie dłużej niż syntetyczna. Dlatego róbmy wszystko, aby złapać w miesiącach wiosenno-letnich jak najwięcej słoneczka w formie promieni UVB. Dodatkowo, starajmy się nie kąpać bezpośrednio po naszej ekspozycji bez filtra, ponieważ skóra potrzebuje nawet 48 godzin by w pełni zabsorbować witaminę D3.
Chciałabym na koniec wyjaśnić sprawę promieniowania UV i jego szkodliwości, o której tak dużo się słyszy. Promieniowanie słoneczne dociera do nas w trzech formach. UVA to fale o długości od 320 do 400 nanometrów, które docierają do powierzchni ziemi przez cały dzień. UVB dociera do powierzchni ziemi tylko częściowo w godzinach od 10-tej rano do 3-ciej popołudniu (długość fal od 290 do 319 nanometrów). W godzinach rannych i popołudniowych słońce pada po takim kątem, że promieniowanie UVB (290 do 319 nanometrów) nie przedziera się przez atmosferę. Natomiast zakres 281-289 nanometrów promieniowania UVB jest zawsze całkowicie pochłaniany przez atmosferę. Ostatni rodzaj fal UVC (200 do 280 nanometrów) powinien być przynajmniej w teorii w całości blokowany przez warstwę ozonową, ale wiemy, że ta warstwa może być gdzieniegdzie przerzedzona lub dziurawa.
Wszystkie 3 rodzaje promieniowania potencjalnie mogą być szkodliwe. Ale diabeł tkwi w szczegółach. UVA jest nośnikiem mniejszej energii niż UVB, ale ma możliwość penetracji naszej skóry dużo głębiej i stąd prezentuje wyłącznie negatywne oddziaływanie, gdyż powoduje produkcję wolnych rodników i uszkadza kolagen odpowiedzialny za sprężystość skóry. Promieniowanie UVA jak również UVB powodują aktywację komórek zawierających melaninę, która uwolniona powoduje pigmentację skóry czyli opaleniznę. Ten proces jest powiązany ze złośliwymi nowotworami skóry. Dlatego ważne jest by opalać się rozważnie i chronić filtrami, najlepiej jak najbardziej naturalnymi i nietoksycznymi, z wyjątkiem tych 15-20 minut pełnej ekspozycji na promieniowanie UVB w południe, co spowoduje produkcję witaminy D3 będącej ochroną przeciw procesom nowotworowym.
Mam nadzieję, że ten fascynujący temat pozwoli naszym drogim czytelnikom w pełni skorzystać z każdego słonecznego dnia w Irlandii czy w ciepłych krajach, do których dotarcia choćby na te przysłowiowe 2 tygodnie wszystkim serdecznie życzę jeszcze w tym roku – pomimo wszelkich epidemiologicznych przeciwieństw!
Add comment